Felieton opublikowany na facebook, na profilu: CPN w Siedlisku - stacja paliw. Przedrukowany za zgodą autora.
Drodzy Mieszkańcy,
dokładnie dziewięć lat temu, wysyłając SMS o treści „wladza.113.tak” na numer 72051, mogliście uczynić z naszego leniuszka-samorządowca Darka Strausa, wójta wszystkich wójtów. Za jedyne 2,44 zł + VAT każdy mógł połechtać ego miłośnika pączków i papug. Taniocha! Prawie za darmo. To były czasy. Konkursy ogłaszane przez lokalne gazetki wygrywali ci, którzy kupili więcej prepaidowych kart SIM. Rzecz jasna Darek nie potrzebował uciekać się do takich tanich sztuczek. Na amerykańskiego wójta z Siedliska głosowali wszyscy: pracownicy urzędu, kumple, żona, kochanki, piłkarze, piekarze, przedszkolaki itd.
SMS-y do gazety wysyłał także ówczesny radny Andrzej Adamczyk z małżonką. Kim jest Adamczyk? W latach dziewięćdziesiątych Adamczyk w Siedlisku był rekinem biznesu. Prowadził firmę transportową, uprawiał hektary, był radnym i – co ważne – bardzo przyjaźnił się z naszym wójtem, z którym po sąsiedzku mieszkał. Ich przyjaźń nie ograniczała się tylko do sąsiedzkich pogadanek przy grillu. Męsko-męskie relacje dżentelmenów miały charaktery polityczno-biznesowy, z korzyścią dla obu panów i – jak się okazało – z niekorzyścią dla gminy.
Cofnijmy się do początku roku 2000. Wójt wydzierżawia Adamczykom kilka działek gminnych. Wśród nich jest działka o numerze ewidencyjnym 1001.
Jest to spory kawałek ziemi, prawie dwuhektarowy, położony przy ulicy Szkolnej. Dzisiaj, w wyniku rabunkowej i nielegalnej działalności byłego radnego, w tym miejscu możemy za darmo kontemplować uroki krajobrazu księżycowego. Dziura na dziurze, kratery, hałdy piachu. Syf.
Na tej działce nasz lokalny biznesmen na dziko, bez wymaganych pozwoleń i koncesji, wydobywał i sprzedawał żwir. Wywrotka za wywrotką, całymi dniami plądrowano złoże. Dziura rosła w oczach, kasy przybywało. Biznes się kręcił. Żeby było śmieszniej, nielegalnie wydobyty z gminnej działki żwir kupował od Adamczyka…. zgadnijcie kto? – Wójt Darek Straus dla potrzeb gminy! Fenomenalny pomysł. Banalnie prosty! Nie uważacie? Wynajmujemy działkę od gminy, plądrujemy ją nielegalnie. Łupy sprzedajemy właścicielom działki. Pieniążków przybywa. Świetny interes dla radnego Adamczyka, ale fatalny – jak się okazało – dla gminy.
O tym jak opłacalny był to biznes, świadczy druga umowa radnego Adamczyka podpisana z gminą cztery lat później. 21 stycznia 2004 r. lokalny biznesmen dostaje od gminy w dzierżawę ponad 19 hektarów. Na działkach zgodnie z przeznaczeniem ma być prowadzona działalność rolna. Adamczyk nie zamierza bawić się w rolnika. Na działce o numerze ewidencyjnym 909/51 od 2004 aż do września 2009 r. radny-biznesmen znowu wydobywa i sprzedaje kopaliny. Pikanterii sprawie dodają dwa fakty. Po pierwsze – radny Adamczyk dzierżawił grunty gminne wbrew prawu. Ustawa o samorządzie zakazuje radnym bogacenia się na majątku gminnym. Po drugie: w 2002 r. Starosta Nowosolski, kiedy dowiedział się o rabunkowej gospodarce Adamczyków na działce 1001 przy ul. Szkolnej zabronił dalszego nielegalnego wydobycia. Oczywiście radny gminny zakaz Starosty olał. Korzystając z parasola ochronnego, jaki musiał zapewnić mu gospodarz gminy Siedlisko, kradł dalej. Skąd wiemy, że takowy parasol faktycznie istniał? Wójt gminy Siedlisko musiał wiedzieć o zakazie wydanym przez Starostę i powinien wysłać urzędników, policję itp. żeby wyegzekwować zakaz Starosty. Tak się jednak nie stało. Adamczykowie nie tylko kopali i sprzedawali dalej na starej działce 1001, ale dostali od gminy w dzierżawę kolejne grunty do dewastacji. I – co odkryli kontrolerzy Najwyższej Izby Kontroli: nasz wójt zapewniał zbyt nielegalnie wydobytym kopalinom pompując kieszeń biznesmena.
Setki ton wywożonego urobku nie mogły pozostać niezauważone. Jedna z ówczesnych radnych Beata Barny zaczęła dopytywać się w Urzędzie Gminy o co chodzi z tym wywożeniem żwiru? Czy są na to jakieś pozwolenia? Kwity? Umowy? W gminie urzędnicy z wójtem na czele nabrali wody w usta. Radna nie odpuściła. Przeczuwając, że urzędnicy próbują coś ukryć, złożyła w nowosolskiej prokuraturze doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez naszych samorządowców i opisała sprawę.
Co się dzieje dalej? Prokuratura bada sprawę i potwierdza fakt prowadzenia nielegalnej działalności Adamczyków na gminnej działce. Straus widzi, że robi się smród i przystępuje do kontrataku. Wysyła do prokuratury zawiadomienie, że to nie Adamczyk ale radna Barny popełnia przestępstwo składając niezgodne z prawdą oświadczenia majątkowe. Straus robi to z dwóch powodów – by zastraszyć i dać nauczkę krnąbrnej radnej oraz – co ważniejsze: odwrócić uwagę pismaków od sprawy wyrobiska i biznesowego układu wójta z Adamczykiem. A zaznaczyć należy, że w tym czasie pismaki podjęli trop i pojawiały się pierwsze artykuły w tej sprawie w lokalnej prasie.
Jaki był finał sprawy? Prokuratura umorzyła postępowanie w sprawie nielegalnego wydobycia żwiru. Radna Beata Barny dostała pstryczka w nos. Straciła mandat radnej. Okazało się, że faktycznie źle wypełniała oświadczenia majątkowe. Dziwne tylko, że wójt nie złożył donosu w dniu, kiedy dowiedział się, że w oświadczeniu radnej są błędy. Darek, trzymając swojego asa w rękawie, czekał cierpliwie na okazję kiedy będzie mógł wykorzystać haka na radną. A o tym, że są uchybienia w oświadczeniu majątkowym radnej wiedział przynajmniej od roku.
Natomiast zupełnie dobrze miał się przyjaciel naszego amerykńskiego wójta pączkojada. Andrzej Adamczyk zrobił niezły biznes. Mowa o tysiącach ton nielegalnie wydobytego i sprzedanego żwiru. Co z tego dealu miał nasz wójt? Nie trzeba być geniuszem, żeby przewidzieć jakim oddanym i zaangażowanym politycznie radnym był Adamczyk. Jak uważacie, czy radny głosował, kierując się dobrem gminy?
Czy Straus miał z tego interesu jakieś inne korzyści oprócz politycznych? Tego nie wiemy. Wiemy jednak jakie straty poniosła gmina Siedlisko w wyniku koleżeńsko-biznesowego układu panów Strausa i Adamczyka. Wszystkie szkody można stosunkowo łatwo oszacować.
Chiny mają Wielki Mur widoczny z kosmosu, Siedlisko dziurę po Adamczyku. Żadna to atrakcja. Parcela gminna o numerze 1001 została trwale zniszczona. Prawie dwa hektary majątku gminnego poszły się – mówiąc kolokwialnie – walić. Dzisiaj rewitalizacja wyrobiska przy szkole oraz doprowadzenie działki do stanu zgodnego z przeznaczeniem, wymaga potężnych nakładów finansowych, które kilkukrotnie przewyższają wartość nieruchomości. Wójt przebąkiwał coś o budowie toru dla quadów, ale na pomrukach wydobywających się spod wąsa sprawa się zakończyła. Może to i lepiej, bo nie trzeba specjalnie bujnej wyobraźni, by przewidzieć jaki hałas zrobią tam quady oraz motocykle kross i kto będzie płacił za zmywanie kurzu z okien w okolicy.
Jednak nie tylko działka 1001 została trwale zdewastowana przez lokalnego biznesmena. Adamczyk tak zawzięcie kopał, że naruszył granice wszystkich 12 sąsiadujących z parcelą działek. Są one w tej chwili bez wartości, chyba że znajdzie się ktoś, kto będzie chciał wybudować dom na działce z dziurą i z obsuwającą się skarpą.
Historia wyrobiska, to nie tylko opowieść o grabieży i dewastacji majątku gminnego, ale opowieść o biznesowo-politycznym układzie w gminie Siedlisko, która jawi się jako republika kolesiów, gdzie interesy załatwia się „po znajomości” przy grillu. Dzisiaj były radny Adamczyk jest bankrutem. Plotka gminna głosi, że zaszyty gdzieś w wynajmowanej suterenie w polskiej dzielnicy na Jackowie w Chicago, zapija tanią whisky błędy przeszłości. Nie zamierza wracać do kraju, w którym ścigają go banki, komornicy i wierzyciele. Jego przyjaciel i sąsiad ma się zupełnie dobrze. Darek Straus, konsumując pączki, umawia się z kolesiami-spaślakami, które parcele można jeszcze przejąć zanim minie kadencja (Pamiętacie aferę z przejęciem wzgórza Adelajdy?).
Pytanie, które my – mieszkańcy gminy i związani z nią obywatele – musimy sobie zadać brzmi: czy chcemy być republiką bananową, zarządzaną przez kolesi z kółka wzajemnej adoracji czy może przez samorządowców, dla których dobro i interes gminy są nadrzędne?
Może należy poważanie potraktować pomysł przyłączenia gminy Siedlisko do miasta Nowa Sól.