Błądzić jest rzeczą ludzką i normalną, gdyż błąd jest jednym z podstawowych aksjomatów człowieczeństwa. Jeżeli człowiek popełnia dwa razy ten sam błąd nazywany jest – słusznie zresztą – głupcem. Co jednak jeżeli ta sama osoba, świadomie, popełnia ten sam błąd kilka razy? Jak wówczas określić ten rodzaj osobowości? Jak nazwać ten typ charakteru, dla którego nauka nie znalazła jeszcze odpowiedniej klasyfikacji? Tego nie wiadomo, ale jedno jest pewne – wójt gminy Otyń Pani Barbara Wróblewska postanowiła wnieść istotny wkład własny w rozwój tychże badań.
Polityka pani samorządowiec skoncentrowana na masowej, wielokrotnej wycince starodrzewia miejskiego doprowadziła do bezpowrotnego zniszczenia części kulturowo-historycznego krajobrazu Otynia. Akty jawnego barbarzyństwa ufundowanego gminie przez Wróblewską opisały media, oprotestowały organizacje proekologiczne. Złożono kilka doniesień do prokuratury, napisano list otwarty do Komisji Europejskiej oraz wysłano odpowiedni wniosek do biura OLAF ( europejski odpowiednik NIK-u) o kontrolę wydatkowania funduszy unijnych w gminie.
Normalny człowiek w normalnych warunkach zorientowałby się dawno, że coś jest nie tak, że wyżynanie starych drzew nie jest dobrym pomysłem. Ale nie nasza urocza pani Basia. Nasza samorządowiec z wrodzoną finezją drwala brnie w najgłębsze odmęty absurdu fundując gminie kolejne wycinki i zniszczenia.
Najnowsza miała miejsce 06. sierpnia na terenie cmentarza komunalnego w Otyniu. W sobotę grupka kilku krasnoludków (dlaczego krasnoludki – o tym za chwilę) ścięła dużego klona tyko dlatego, że przeszkadzał w budowie nowego ogrodzenia. Kolejne dorodne drzewo ukazem wójtówny Wróblewskiej udało się na śmietnik historii.
Zainteresowani tematem mogą pomyśleć, że się czepiam, że to tylko jedno drzewo i że na pewno w główce pani wójt powstał plan – wielki plan przerobienia małej, sennej miejscowości w europejską metropolię wybrukowaną kostką betonową, a w okresie świątecznym przyozdobioną kiczowatymi figurynkami z plastiku. Dla tych wszystkich, którzy do tej pory nie zorientowali się co do właściwych intencji otyńskiej samorządowiec mam informację: najnowsze rżnięcie drzewa wykonano w pośpiechu, bez żadnych zabezpieczeń, bez niezbędnego sprzętu – bez taśm zabezpieczających miejsce wycinki, a pracownicy nie posiadali ubrań ochronnych ani kasków i co najważniejsze – prawdopodobnie wynajęta przez Wróblewską firma krasnoludków nie posiadała także niezbędnego doświadczenia w przeprowadzaniu tego typu prac w miejscach publicznych. To musiało się źle skończyć i o mały włos nie doszło do tragedii. Powalone wbrew sztuce drzewo zniszczyło kilka nagrobków na cmentarzu i całe szczęście, że żaden z krasnoludków ani też żadna z osób, które przebywały na cmentarzu nie odniósł obrażeń.
Bilans tego etapu dewastacji Otynia przez utalentowaną panią wójt jest następujący – kolejne stare drzewo zmielono na wióry; kilu krasnoludków zdziwiło się, kiedy na własne oczy zobaczyło skutki niekontrolowanego upadku, ściętego wbrew sztuce i bez odpowiedniego sprzętu drzewa; kilkanaście a może kilkadziesiąt tysięcy złotych strat spowodowanych zniszczeniami nagrobków (drodzy mieszkańcy Gminy Otyń – zgadnijcie kto za to wszystko zapłaci?) Oprócz tego w tym akurat przypadku mieliśmy do czynienia z narażeniem zdrowia i życia ludzi. Wróblewska nie zadbała o to, by wycinkę przeprowadziła profesjonalna firma wyposażona w profesjonalny sprzęt. Traktorek z przyczepą, piła spalinowa oraz kilku zabłąkanych krasnoludków bez odpowiedniego ubrania ochronnego to stanowczo za mało. Wróblewska także nie zadbała o bezpieczeństwo mieszkańców – miejsce wycinki nie było w ogóle zabezpieczone. Jak pokazała praktyka – brak doświadczenia oraz zabezpieczeń zemścił się. Straty są jak najbardziej wymierne a to, że nikt nie ucierpiał, że krasnoludki uszły z życiem – to zawdzięczamy tylko szczęściu lub jak kto woli – opatrzności Bożej.