(Zdjęcie: DC Comics)
Rozróżnienie między prawdą a kłamstwem jest tak stare jak rozróżnienie między dobrem a złem. Kilka tysięcy lat temu w jednej z najstarszych formuł prawnych napisano: „nie będziesz mówił fałszywego świadectwa”. Za każdym razem kiedy kłamiemy jakaś wewnętrzna intuicja podpowiada nam, że to jest złe, że tak nie powinniśmy robić. Mimo to z jakichś powodów – mniej lub bardziej ważnych – człowiek kłamie sprzeciwiając się nakazom sumienia.
Jednak żeby kłamstwo było kłamstwem musi nosić znamiona racjonalności – musi wydawać się choćby w minimalnym stopniu prawdopodobne, w przeciwnym razie będzie tylko zwykłą głupotką, bzdurą, paplaniną. Innymi słowy – kłamca być nie wyjść na głupca, musi w taki sposób kłamać, by jego kłamstwo wydawało się być prawdą.
Wójt Gminy Otyń Barbara Wróblewska znana ze swej umiejętności mijania się z prawdą (pisaliśmy o tym wcześniej – tekst możesz przeczytać tutaj) postanowiła po raz kolejny wypowiedzieć się do gazety. Tym razem chodziło o kolejną ekomasakrę, którą zafundowała mieszkańcom Otynia przy ul. Nowej, gdzie ostatnio wycięto kilkanaście dorodnych drzew. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że nasza otyńska Wonder Woman zezwoliła na cięcie drzew w szczycie okresu lęgowego ptaków łamiąc tym samym prawo. Nagabywana przez poważnego redaktora bardzo poczytnej gazety o to, czy sporządziła ekspertyzę ekologiczną odpowiedziała: – Wysłałam na miejsce swojego pracownika, żeby sprawdził wszystko na miejscu. Nic złego ptakom się nie stało… – „
Oto nasza dzielna, zapracowana Basia Wójtówna wysyła „swojego pracownika” – wybrańca, który uzbrojony w miecz laserowy rycerzy zakonu Jedi zatroszczył się o ptaszki karmiące swoje pisklęta w gniazdach uwitych w koronach drzew. Następnie ów wybraniec wraca z piekielnie trudnej i niebezpiecznej misji, gdzie przy akompaniamencie ryczących pilarek spalinowych, walcząc z ostrzami pił ratuje małe pisklęta od śmierci i udaje się do zamku. Klęka przed tronem, ociera z twarzy pot i krew, oddając hołd władczyni melduje – „Misja wykonana! Królowo!”
Tak oto wygląda głupotka – bo nawet nie kłamstwo – którą zafundowała Wójt Wróblewska mieszkańcom Otynia oraz czytelnikom gazety. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że zamiast ekspertyz wykwalifikowanego ornitologa, wójtowa wysyła między korony drzew jakiegoś magicznego „swojego pracownika”, dzięki któremu „nic złego ptakom się nie stało”? Kim był ów „swój pracownik”? Czy był to konserwator powierzchni płaskich? Czy może kierowca? A może się mylę, może faktycznie ta absurdalna historia jest prawdziwa, może wójtowa rzeczywiście zatrudniła w Urzędzie Gminy Otyń wykwalifikowanych pracowników z niezbędnymi uprawnieniami, którzy wcisnęli się w ciasne niebieskie kostiumy z wielką żółtą literą S na klacie i latając między koronami powalanych drzew ratowali przerażone pisklaki używając do tego swoich supermocy odziedziczonych po przodkach z planety Krypton?
W tej historii o głupotkach wygadywanych publicznie przez panią samorządowiec jest jeden mały smaczek. Otóż przy ulicy Nowej w Otyniu, na terenie Spółdzielni Kółek Rolniczych, której to Wróblewska wydała zgodę na wycięcie starodrzewia, pani Wójt wraz z mężem od lat dzierżawią teren, na którym prowadzą działalność gospodarczą. Czy fakt ten miał wpływ i jeżeli tak, to w jakim zakresie na urzędową decyzję Wójt Gminy Otyń w wyniku której złamano rozporządzenie ministra Ministra Środowiska z dnia 7 października 2014 r. w Sprawie Ochrony Gatunkowej Zwierząt o zakazie płoszenia zwierząt w okresie lęgowym – to należałoby dopiero zbadać.