Dnia 16.06 około godziny 15.00 rozpoczęła się w Otyniu kolejna masowa wycinka drzew, na którą zgodę wyraziła Wójt Gminy Otyń Barbara Wróblewska. Mając w pogardzie prawo stanowione, zasady przyzwoitości oraz prawa dyktowane przez rozum, pani Wróblewska swoimi decyzjami nie tylko zdewastowała zieleń, nie tylko zniszczyła miejsca lęgowe ptaków, ale przede wszystkim zmienia historyczny obraz Otynia czyniąc z małej miejscowości wielkomiejską wybetonowaną pustynię, poprzecinaną asfaltowymi trasami szybkiego ruchu. Wszystko to odbywa się pod pretekstem poprawy bezpieczeństwa mieszkańców gminy, o które Wójt Barbara Wróblewska troszczy się jako dobry gospodarz.
Tym razem wycięty został starodrzew przy ul. Nowej. Kilka dorodnych drzew w ciągu kilkudziesięciu minut, w pośpiechu zostało wyciętych. Wszystkie gałęzie w trakcie prac były pospiesznie zbierane i wywożone. Dlaczego? Odpowiedź może być jedna – chodzi o gniazda ptaków, które w tym okresie wychowują i karmią młode. Nie zważając na ptasie gniazda, na młode ptaki drzewa po prostu ścięto a dowody przestępstwa szybciutko usunięto.
W Polsce przyjmuje się, że od dnia 1. marca do 15. października trwa okres lęgowy ptaków. W tym przedziale czasowym zgodnie z rozporządzeniem ministra Ministra Środowiska z dnia 7 października 2014 r. w Sprawie Ochrony Gatunkowej Zwierząt obowiązuje zakaz „umyślnego płoszenia lub niepokojenia w miejscach noclegu, w okresie lęgowym w miejscach rozrodu lub wychowu młodych, lub w miejscach żerowania zgrupowań ptaków migrujących lub zimujących, niszczenia, usuwania lub uszkadzania gniazd” (§ 6 ust. 1-3 ww. rozporządzenia).
Czy wójtowa wydając zgodę na wycinkę tych drzew w środku sezonu lęgowego miała świadomość, że łamie prawo? Tego nie wiemy, ale ważne jest, że prawo zostało w tym zakresie złamane i jeżeli pani Wróblewska ma problemy z przyswojeniem sobie pewnych podstaw w zakresie prawa powinna zatrudnić doradców, którzy w tym przypadku na pewno odradziliby jej wydawanie zgody na wycinkę.
Poprzednim razem, gdy wójtowa wycinała piękną lipową aleję tłumaczyła, że wycinka była konieczna, bo chodziło o bezpieczeństwo mieszkańców. Dziś już wiemy, że niebezpieczeństwo, o którym mówiła Wróblewska nie istnieje, że było to zwykłe kłamstewko pani wójt, która próbowała racjonalizować pozbawioną rozsądku i podstaw merytorycznych decyzję o wycięciu starodrzewia. Policyjne statystyki informują zaledwie o kilkunastu zdarzeniach drogowych na tym odcinku. Były to: jeden przypadek niezawinionej niesprawności technicznej pojazdu, dziewięć stłuczek oraz cztery przypadki wjechania kołem w dziurę. Tym razem wycinkę alei przy ul. Nowej w Otyniu Wróblewska tłumaczy tym, że drzewa swoimi gałęziami powodowały uszkodzenia linii energetycznej.
Drzewa maja to do siebie, że posiadają gałęzie. O tym powinna wójt Barbara Wróblewska wiedzieć. Wiedzieć także powinna i o tym, że drzewa należy pielęgnować. Pielęgnacja drzew nie ma nic wspólnego z bezmyślnym ogławianiem – tak jak to miało miejsce kilka lat temu za kadencji poprzedniczki pani wójt ze starymi kasztanowcami rosnącymi w otoczeniu Urzędu Gminy Otyń. Korony drzew można i należy przycinać. Można je formować i drzewa świetnie znoszą takie zabiegi pielęgnacyjne. W przypadku, kiedy okazało się, że niepielęgnowane od dziesięcioleci korony drzew kolidują z linią wysokiego napięcia pani wójt z wrodzoną sobie finezją drwala wydała zgodę na wycinkę nie zaprzątając sobie umysłu takimi subtelnościami jak pielęgnacja zieleni.
Otyń dzięki staraniom wójt Barbary Wróblewskiej traci swój historyczny krajobraz i niepowtarzalny urok. Główne drogi ogołacane ze starodrzewia zmieniane są na naszych oczach w betonowe pustynie. W okresach przedświątecznym rynek zdobią kiczowate plastikowe figurki – zajączki na przemian ze Świętą Rodziną. Świątki na cmentarnych krzyżach zostały wymienione na plastikowe figurynki. Z małej ale pięknej miejscowości o bogatej i długiej historii, pani samorządowiec próbuje uczynić dzielnicę miejską, w której modne ścieżki rowerowe zastępują historyczny starobruk, gdzie drobnolistne karłowate drzewka mają być estetycznym zamiennikiem starych alei ozdobionych majestatycznym starodrzewiem.
Otyń ma panią wójt Barbarę Wróblewską i ma pecha, bowiem pani samorządowiec zamiast być gospodarzem wykazuje się typową mentalnością sprzątaczki – co przeszkadza, to wycina, wyrzuca, sprząta. Bez pomysłu i jakiejkolwiek wizji rozwoju gminy na kolejnych kilka miesięcy, nie wspominając o szerszej perspektywie liczonej w latach. Podejmując decyzję jako włodarz gminy Wróblewska popełnia te same błędy. Dlaczego wójtowa nie zatrudni fachowców – doradców, którzy bez żadnego wysiłku intelektualnego odradziliby jej wycinanie starodrzewia otyńskiego szczególnie w okresie lęgowym? Tego nie wiadomo, ale wiemy, że każdy dzień urzędowania Wróblewskiej na stanowisku wójta gminy Otyń to dzień stracony dla Otynia samego.
Inne miejscowości mają więcej szczęścia niż Otyń. Na przykład w Słupsku Robert Biedroń wyrósł z przyciasnego garnituru sejmowego kuriozum, w który ubrał go Janusz Palikot na męża stanu. To Biedroń jako samorządowiec pierwszy w Polsce wprowadził zakaz wjazdu cyrków, w których występują zwierzęta. Wycinanie starodrzewia miejskiego, niszczenie siedlisk ptaków w okresach lęgowych skalą barbarzyństwa dorównuje katowaniu zwierząt w cyrkach. Czy trzeba być gejem, by myśleć po europejsku?