Wójt gminy Otyń Barbara Wróblewska wprawdzie nie skończyła jeszcze z otyńskimi alejami lipowymi i można być niemalże pewnym, że jeszcze kilka drzew wytnie zanim jej kadencja samorządowca dobiegnie końca, a już zabrała się za budowanie…. pardon – za „stawianie ogrodzenia”.
Gdyby owo „stawianie” Barbarze Wróblewskiej udawało się tak, jak niszczenie gminy Otyń, wówczas moglibyśmy mówić o budowaniu. Jest jednak inaczej – czyli tak jak zwykle. Co się kryje za ową na pozór paradoksalną tezą? – o tym za chwilę.
W ostatnim z artykułów, który ukazał się w Gazecie Wyborczej wójt gminy Otyń Barbara Wróblewska tłumaczyła się z kolejnej wycinki starodrzewia przeprowadzonej nieudolnie przez ekipę krasnoludków (pracowników bez odpowiedniego sprzętu, bez ubrań ochronnych itp. – pisałem o tym wcześniej tutaj), w wyniku której o mały włos nie doszło do tragedii. Wróblewska spowiadając się z kolejnego aktu kulturowego barbarzyństwa, które zafundowała gminie opowiadała o wypadkach w pracy, o rzekomych doświadczeniach brygady z lasu, o polisach ubezpieczeniowych, które na pewno pokryją szkody itp. oraz o tym, że cały ciąg zdarzeń spowodowany był koniecznością – jak to określiła „stawiania ogrodzenia”.
Pani wójt Barbara Wróblewska ma niewątpliwie bogate doświadczenie w „stawianiu”. My chcieliśmy jednak sprawdzić jak poszło jej stawianie nowego ogrodzenia na otyńskim cmentarzu.
Fakty są następujące: od kilkunastu lat można było zaobserwować powolną erozję płyt betonowych, z których wybudowane było w większej części ogrodzenie cmentarza. Płyty ustawiono kilkadziesiąt lat wcześniej. Zastąpiły one oryginalny osiemnastowieczny mur zbudowany z bloków rudy darniowej, którego fragment zachował się do dnia dzisiejszego (niestety w opłakanym stanie). Nasza dzielna samorządowiec postanowiła zadziałać. Jaki jest efekt tych działań?
Zbudowano nowe ogrodzenie – to prawda. Zbudowano je jednak tak niechlujnie, tak nieudolnie, że tylko wójt gminy Otyń – Pani Barbara Wróblewska – bez żadnych strat estetycznych i intelektualnych mogła z dumą wyznać „gmina postawiła ogrodzenie”. Dlaczego? Kiedy okazało się, że montaż nowego ogrodzenia na miejscu starego jest zbyt czaso- i pracochłonny postawiono je obok, usuwając stare ogrodzenie tylko częściowo. Przesunęła się dzięki temu linia ogrodzenia i dlatego należało ściąć dorodny klon, który przeszkadzałby wójtowej w „stawianiu” nowego ogrodzenia. Efekt jest opłakany. Mieszkańcy gminy otrzymali od wójtowej kolejny po kiczowatych figurynkach z plastiku „prezent” w postaci nieudolnie zamontowanego ogrodzenia, wyciętego drzewa, zniszczonych nagrobków i zmniejszonego cmentarza
Gospodarz gminy Otyń – Barbara Wróblewska – nie poprzestała na jednym bublu budowlanym. Zgadnijcie drodzy mieszkańcy gminy Otyń gdzie nasza pani samorządowiec wyrzuciła odpady z budowy? Gdzie podział się gruz, elementy starych nagrobków poniemieckich, które wykopano przy okazji „stawiania” ogrodzenia na cmentarzu? No zgadnijcie, gdzie nasza urocza pani wójt wyrzuca śmieci? Nie, nie na śmietnik ale wywozi je do lasu i żeby nikt nie zobaczył śmieci zostały przykryte starymi gałęziami, które też wcześniej wywiezione zostały przez pracowników gminy do lasu. Gdyby Wróblewska nie zwolniła z pracy strażnika gminnego na pewno otrzymałaby mandat za zaśmiecanie lasów. Strażnika nie ma, a mandatu pani Wróblewska sobie przecież sama nie wypisze.
Barbara Wróblewska jako wójt gminy Otyń czego dowodzi praktyka ewidentnie nie radzi sobie w roli samorządowca. Jej domniemana „bliskość z mieszkańcami” polega na przebieraniu się w kostium króliczka i na rozdawaniu prezentów dzieciom w przedszkolach. Gdyby jednak ocenić jej działalność po efektach, to niestety mieszkańcy mają do czynienia tylko z plastikową fasadą, z którą kryje się zniszczenie. Wszak mur cmentarza od strony samego cmentarza prezentuje się poprawnie.