Zanim nowa wójt gminy Otyń – Pani Barbara Wróblewska – zabrała się za wyrzynanie wiekowych drzew technikę cięcia przećwiczyła na szyldach z nazwami ulic. Wszak każda szwaczka wie, że dokładne ucinanie, precyzja i skuteczność tkwi finezji i technice ruchu nadgarstka i że zanim przejdzie się do większych formatów ruch ten należy wpierw przećwiczyć w mniejszej skali.
Wróćmy do nazw ulic w gminie Otyń. Pewnego dnia, zupełnie niespodziewanie Gmina Otyń pod przywództwem dzielnej Wójt Barbary zafundowała mieszkańcom nowe szyldy z nazwami ulic. Stare, zupełnie nienowoczesne, charakterystyczne emaliowane drogowskazy, które przez dziesięciolecia pokryły się patyną czasu, zastąpiły nowiutkie, błyszczące kawałki plastiku z nadrukowanymi nazwami ulic. Nie ma co marudzić. Nowe czasy, nowa wójtowa więc i nowych znaków należało się spodziewać prędzej czy później. Wszak każdy włodarz chciałby się pochwalić jakimś sukcesem. I wszystko byłoby cacy gdyby nie jedno małe ale. Otóż nasza dzielna wójtówna Basia z podobną zręcznością z jaką pozbyła się całej alei lip, wykastrowała także nazwy ulic. Dla przykładu: ulica, na której spędziłem dzieciństwo, gdzie do tej pory stoi dom wybudowany przez moich rodziców nie nazywa się już ulicą „T. Kościuszki” (Tadeusza Kościuszki) ale po zmianach jest to już tylko ulica „Kościuszki”. To samo stało się z innymi nazwami – między innymi z ulicą E. Plater (Emilii Plater) w Modrzycy. Po urżnięciu została tylko „Plater”. Dla porównania, w Nowej Soli, sąsiednim mieście, wykonano podobne znaki z nazwami ulic jak w Otyniu, na których w odróżnieniu od gminno-otyńskich znalazły się kompletne skróty. Ul. T. Kościuszki pozostała ul. T. Kościuszki.
Czym wytłumaczyć ową kastrację? Z pewnością Pani Wójt Barbara Wróblewska ma jakąś ładną odpowiedź w tej kwestii. Może będzie znowu opowiadała o kontroli z ministerstwa, o konieczności zmian, o modernizacjach i bezpieczeństwie mieszkańców, konsultacjach, naradach i innych pierdu, pierdu, sia, la, la. Może faktycznie wydrukowanie napisu „ul. T. Kościuszki” było kilkadziesiąt tysięcy droższe niż napisu „ul. Kościuszki”. A może jest to tylko niedopatrzenie? Ale jak w takim razie wytłumaczyć fakt, że gminna ulica „ul. Jana Pawła II” na nowych znakach ostała się bez zmian? Zgodnie z logiką i tu konsekwentnie powinien pojawić się skrót: „ul. II” ewentualnie w wersji rozszerzonej: „ul. Pawła II”. Czyżby strach przed ekskomuniką oraz ogniem piekielnym powstrzymał rączkę przed wycięciem części nazwy? Z klechd i legend wiadomo, że z diabłem żartów nie ma i o czystość duszy troszczyć się należy w każdych okolicznościach.
Na koniec zupełnie już serio. Być może z perspektywy obserwatora zewnętrznego nic się takiego wielkiego nie stało. Ot, nazwy ulic zostały skrócone o skrót imienia. Jednak pod względem formalnym dokonała się bardzo wielka zmiana. Otóż w dokumentach urzędowych Marek Trojanowski jest zameldowany przy ul. T. Kościuszki. To oznacza, że jeżeli np. pojawi się listonosz z listem poleconym z potwierdzeniem odbioru wysłanym z Policji (np. mandat itp.) – to ja, jako mieszkaniec nowej ul. Kościuszki mam prawo nie odebrać tego listu, gdyż formalnie będzie on błędnie zaadresowany. Będę mógł śmiało listonoszowi powiedzieć, że owszem, jestem Markiem Trojanowskim ale mieszkam nie przy dawnej ulicy T. Kościuszki ale przy ul. Kociuszki.
Teraz trzeba tylko cierpliwie poczekać na list polecony z potwierdzeniem odbioru.