Dom Pani Niny

Pani Nina i jej rodzina rozpoczęli przygodę ze starym domem. Jak to zwykle ze starymi domami bywa, jest to podróż w nieznane. Przed kupnem zwykle jest tak, że oglądasz taki dom. Jest jedna wizyta, potem druga. Na trzecie oględziny, gdy już się prawie zdecydowałeś, zabierasz znajomego murarza. Chcesz, żeby fachowiec ci doradził. Jesteś przekonany, że znający się na rzeczy budowlaniec dostrzeże to, czego ty nie widzisz. Że wypatrzy wszystkie możliwe usterki i mankamenty, zwłaszcza te konstrukcyjne, których późniejsza naprawa będzie bardzo kosztowna.

Zaczynasz remont. Szybko okazuje się, że w starym domu jest wszystko do zrobienia. Skuwanie starych tynków. Nakładanie nowych. Nowe instalacje, przemurowanie ścian, wstawienie nadproży, wymiana belek w konstrukcji więźby, wymiana pokrycia dachowego, izolacja dachu, ciągi kominowe, podłogi … dosłownie wszystko. W pewnym momencie pojawia się dziwne uczucie, małe, niepozorne – uczucie zwątpienia. Zaczyna najpierw delikatnie skrobać od wewnątrz, by następnie przerodzić się w narastający niepokój. I wreszcie jest – pierwsza kłótnia przy stole:„Na co nam to było!” „Dlaczego dałam się namówić?!”, „To ty chciałaś!”, „Sprzedajmy to!” „Tyle roboty, że nigdy nie skończymy!”.

Wszystkie złe myśli odchodzą, gdy czujesz plastyczną strukturę skórzastego tynku glinianego, który nakładasz dłońmi. Widzisz dzieci, dla których zabawa zaprawą glinianą jest czystą formą radości. Przypominasz sobie własne dzieciństwo. Oniryczne działanie gliny, jej charakterystyczny ziemisty zapach, który zaczyna wypełniać wnętrze twojego domu – to wszystko sprawia, że wyciszasz się. Uspokajasz. Jesteś jak fala oceanu, która w pogodny dzień leniwie toczy ziarnka piasku po gorącej plaży: tam i z powrotem, tam i z powrotem … w nieskończoność. Tego nigdy nie doświadczysz w mieszkając w mieszkaniu w bloku, w szeregowcu czy w oklejonym styropianem domku na przedmieściach.

Pani Nina tak opisała nam swoją przygodę z tynkowaniem pierwszych ścian tynkiem glinianym: „Po pyle i kurzu, gdy skuwaliśmy tynki, dzisiaj miałam takie uczucie, że te dary natury, ziemia, woda, że to tak pachnie… Tak mnie to gładzenie wyciszyło. Naprawdę relaks. Nie mogę się doczekać jak będzie się mieszkać w takim cudzie natury. Mam nadzieję, że dzięki temu doświadczeniu, od małego moje dzieci będą wiedziały, że jeśli są chęci, to znajdą się siły. I będą wiedziały, że nie wszystko kupuje się ‘na kredyt’. Dobry dzień był. Dobranoc.

Author: dominatura