Czy każdy stary budynek może być twoim wymarzonym starym domkiem, w którym zamieszkasz? Nie.

Wśród starych, historycznych zabudowań są takie, które nigdy nie będą nadawały się do zamieszkania. Nie chodzi tu tylko o chlewy, obory czy stajnie. Są takie budynki, które urzekają wręcz architektonicznym pięknem, w której odbija się kunszt dawnych budowniczych i mimo, że położone są w malowniczej okolicy do zamieszkania się nie nadają.

Kamień jest powszechnie używanym budulcem. Ze względu na odporność i trwałość używano go do budowy murów miejskich, zamków, kościołów, spichlerzy. Budynki z kamienia wyglądają zjawiskowo, w szczególności te, które zbudowano z kamienia polnego. Różne kolory, odcienie mienią się w słońcu. Sprawiają, że ściany ożywają.

Gdybyś chciał zamieszkać w takim domu z kamienia, gdybyś chciał w nim żyć na co dzień – czy jest to możliwe? Owszem, kiedyś dawno, dawno temu ludzie pierwotni znajdowali schronienie w jaskiniach ale czy chciałbyś powrócić do tych czasów? Kamienna ściana w budynku zbudowanym z kamienia tylko tym różni się od ściany prehistorycznej groty, że została zbudowana nie przez Matkę Naturę ale ręką człowieka. Takiej ściany nigdy nie ocieplisz i nigdy też nie nagrzejesz. Kamień zawsze będzie zimy.

Co się stanie, gdy zaczniesz normalnie żyć, mieszkać w takim budynku? Gdy wprowadzisz się wczesnym latem i nadejdą upały pomyślisz „Ale ten koleś z internetu bzdury pisze i wyłudza jeszcze jakieś darowizny na cele charytatywne”. Też bym tak pomyślał, bo gdy nadejdą upały w budynku z kamienia temperatura nie wzrośnie powyżej 20 C. Przyjemnego chłodu będą ci zazdrościli wszyscy. Nie będziesz potrzebował klimatyzatorów, nie będziesz wkładał głowy do lodówki przed zaśnięciem, nie będziesz brał zimnych pryszniców na noc. Chłód kamienia będzie zapewniał optymalny komfort w upalne dni. Co więcej! Osoby wrażliwe na zimno będą narzekały, że mimo upałów w takim domu jest ciągle zimno do tego stopnia, że marzną! Wiesz co się stanie, gdy pochwalisz się w pracy, że mimo upałów ty w swoim domu marzniesz? Każdy będzie do ciebie chciał przenocować pod pretekstem grilla czy zaległej parapetówki.

Upały się kiedyś skończą. Nie zapomnij – żyjesz w kraju, w którym tylko kilkadziesiąt dni w roku świeci słońce. Poza tym jest chłodno, pochmurno i zimno.

Ciało ludzkie w większości składa się z wody. Na co dzień zużywamy wody wręcz niewyobrażalne ilości. Jednorazowo w toalecie spłukujemy ok. 20 l wody. Do tego prysznic, kąpiel, mycie dłoni. itp.Posiłki przygotowujemy na wodzie. Woda jest w warzywach, mięsie, serach. Woda towarzyszy nam w różnej postaci, wszędzie i zawsze – gdy całujemy, gdy oddychamy, mówimy. To wszystko nazywa się tzw. wilgocią użytkową.

Wróćmy do domu z kamienia i wiecznie chłodnych (żeby nie powiedzieć: zimnych) ścian. Gdy wilgoć użytkowa w postaci pary zderzy się zimną barierą para wodna ulegnie kondensacji – skropleniu. To zjawisko obserwujemy na zimnym kranie w łazience biorąc prysznic. To na zimnym kurku osadza się rosa a nie na ciepłym. To, co się dzieje dalej jest tylko kwestią czasu – na szafkach ustawionych zbyt blisko kamiennych ścian, na tylnej ściance, zaczyna pojawiać się pleśń. Charakterystyczne ciemne plamki zaczynają pojawiać się na narożnikach, przy sufitach. Wiesz dlaczego akurat tam? Bo ciepła para wodna, napędzana prawami fizyki unosi się zawsze do góry (balony latają, bo napełniane są gorącym powietrzem) i w tych miejscach, w narożnikach kondensuje. Potem następuje cały ciąg katastrof – zaczyna się od skrobania zagrzybionych miejsc na ścianach, czym pogarszasz sytuację, bo rozsiewasz grzyby po całym domu. Gdy okazuje się, że skrobanie i ponowne malowanie nie rozwiązuje problemu, bo po kilku tygodniach problem wraca sięgasz po chemie. W drażniących oparach podchlorynu trudno żyć. Postanawiasz zainwestować w mechaniczną wentylację. Też nie rozwiązuje problemu. Dochodzisz do momentu, w którym twój dom staje się twoim wrogiem a mieszkanie walką.

„Co ten gościu z internetu za głupoty wypisujesz, kiedyś w kamiennych zamkach mieszkali królowie i nie narzekali!” – owszem, mieszkali królowie. Ale król nie gotował, mył się tylko wtedy, gdy spadł z konia na polowaniu a gdy kładł się spać, to zasypiał na łożu z baldachimem. Już teraz wiesz do czego służył ciężki, gruby, sukienny baldachim. Nie do ochrony przed komarami. Nie dla ochrony przed wścibskim wzrokiem służby (za podglądanie króla w alkowie szło się na szafot), ale po to, by zapewnić królowi odpowiedni komfort cieplny, by ten mógł zasnąć. Ciepło wydzielała fermentująca słoma w sienniku i gorące, nagrzane wcześniej w kuchennym piecu kamienie, które przed udaniem się króla na spoczynek przynosiła służba.

Author: dominatura