Siedlisko: dziedzictwo rodu Schoeneich-Carolath. Schody Adelajdy

Felieton opublikowany został pierwotnie na facebookowym profilu CPN w Siedlisku - Stacja paliw. Przedrukowujemy go za zgodą Autora

Drodzy Mieszkańcy,

faraonowie budowali sobie za życia piramidy, które możemy dzisiaj podziwiać ale czy pamiętacie osiągnięcie naszego wójta z poprzedniej kadencji? Architektoniczne arcydzieło, którym się wówczas chwalił? Nie, nie była to wbrew pozorom piramida, betonowa fontanna, ale schody, także z betonu.

W 2016 r. nasz wójt Darek Straus niczym fotomodelka pstrykał sobie fotki na tle schodów ułożonych z kostki betonowej łączących budynek dawnego Technikum Rolniczego z byłym internatem. Wypinał klatę, prężył muskuły i wciągał brzuch byle tylko ładnie się zaprezentować w obiektywie. Wcisnął się w najlepszy garnitur po to, żeby cały cywilizowany świat – czyli nasi sąsiedzi z Bytomia Odrzańskiego, Kożuchowa, Nowej Soli, Otynia itp. – zobaczył, że gmina Siedlisko pod jego przywództwem dynamicznie się rozwija. W lokalnej prasie z tamtego okresu możemy nawet przeczytać sensacyjny news o tym, że nasz wójt Darek, zachwycony swoim architektonicznym gminnym arcydziełem, nakręcił telefonem komórkowym pełnometrażowy film o tym, jak to gubi kalorie po pączkowych wieczerzach u piekarza Fijoła, pokonując energicznym krokiem 76 stopni betonowych schodów. To niewątpliwe dzieło z zakresu sztuki filmowej nie doczekało się jeszcze swojej premiery. Wszystko przed nami.

Ale zapomnijmy na chwilę o schodach i o naszym gminnym gwiazdorze, który od dwóch dekad funduje nam ten sam odcinek ponurego serialu z sobą w rolli głównej pt. „Jesteśmy małą, wiejską, biedną gminą….”. Przypomnijmy sobie klasykę kina światowego.

W 1968 r. duński reżyser Erik Balling kręci pierwszy odcinek kultowej jak się okaże komedii, którą polscy widzowie znają pod tytułem „Gang Olsena”. Pomysł na film wspaniały, wykonanie jeszcze lepsze. W dużym uproszczeniu: gang zabawnych złodziejaszków-fajtłapów próbuje zrabować miliony. I nie chodzi tu o zawartość jakiegoś tam sejfu Franza Jaegera, ale np. o skarby koronne lub miliony w nazistowskim złocie. Finał jest taki, że szef grupy – Egon Olsen – mały, śmieszny gangster, bez wąsika, ale za to w meloniku i z cygarem w ustach trafia za kratki. Serial cieszył się w Europie ogromną popularnością, a niektóre teksty z filmu znalazły swoje miejsce w słownikach popkultury – np. „Klawo jak cholera” czy tekst Egona: „Mam plan!”.

Dlaczego wspominamy o tej komedii? W 2016 r. nasz wójt postanowił być równie zabawny jak główny bohater duńskiej komedii. Pytany przez redaktora lokalnej gazetki o sens budowy schodów, którymi nikt nie chodzi, Straus odpowiedział: „Mam plany.” W tym momencie nie tylko redaktor musiał powstrzymywać atak śmiechu. Oczywiście najśmieszniejszy – podobnie jak w oryginale – i tu był sam plan. A plan Darka wówczas był taki: „W przyszłości będzie to teren rekreacyjny. Zasadziliśmy już krzewy, postawimy ławki. Na dole jest przystań przy Odrze, będzie można spacerować schodami.” . W tym momencie powinno nastąpić oddalenie kamery, wyciemnienie kadru i wyświetlenie napisów końcowych. Tak powinna zakończyć się komedia ze schodami i naszym wójtem w rolach głównych gdyby oczywiście była komedią. Jest jednak tragedią. Dlaczego?

Przyjrzyjcie się dokładnie zdjęciom. Czy widzicie tam poręcze? Barierki? Coś, co by ułatwiało osobom starszym pokonywanie stromizny? A może w planach naszego wójta jest wynalezienie eliksiru młodości? Może w domowej piwniczce obok nalewek, warzy z wysuszonych ogonów jaszczurek i oddechów nietoperzy czarodziejskie mikstury, dzięki którym wszyscy mieszkańcy gminy będą młodymi, sprawnymi i wysportowanymi młodzikami. Umięśnionymi herosami, którzy odległości na schodach między kolejnymi spocznikami pokonają jednym susem. Tylko półbóg może wypoczywać pokonując te schody. Dla śmiertelników wspinaczka będzie męcząca lub niemożliwa ze względu na brak ułatwień architektonicznych, na źle zaprojektowane położenie spoczników, których układ wymusza nachylenie, a zatem stromiznę całej konstrukcji. Ale taki nasz Darek miał właśnie plan. Plan wybiegający na kolejne dziesięciolecia – czas, w którym pod jego bacznym, ojcowsko-wójtowym okiem w 2039 roku, w Siedlisku, na stromych schodach uprawiać rekreację będą blondwłosi, niebieskoocy i mierzący powyżej 190 cm wzrostu obywatele gminy Siedlisko. Wszyscy opici magiczną miksturą młodości, wysportowani, piękni, silni i wiecznie młodzi. Klawo jak cholera!

Ale to nie koniec opowieści o schodach. Przyjrzyjmy się zdjęciom dokładniej. Co widzimy oprócz kostki betonowej i betonowych krawężników?

Widzimy na poboczach pozostawiony przez pracowników gruz i odpady. Ścinki powstałe po docinaniu betonowych obrzeży. Leżą tak sobie i od dwóch lat zdobią przestrzeń publiczną. Przez ten czas nie znalazł się nikt w gminie, żaden urzędnik, żaden pracownik, który posprzątałby syf po budowie. Zgoda, gruz i śmieci to żadna tragedia – to wstyd.

Jest jeszcze jeden wątek w tej tragedii o schodach, którą w 2016 Dariusz Straus serwował jako wyborczą kiełbaskę pt. „Moje plany w zakresie polityki turystyczno-rekreacyjnej w Siedlisku”. To kontekst historyczny.
Pierwotnie schody wybudowano w pierwszej połowie XIX w. na zlecenie księżniczki Adelajdy. Dyskretnie łączyły one jej willę z domem sędziego. Oficjalnie Adelajda przyjaźniła się z żoną przystojnego sędziego. Schodów używała bardzo często. Czy chodziło tylko o przyjaźń z żoną sędziego? Czy może były inne powody powstania tej dyskretnej konstrukcji? – możemy się tylko domyślać. Zresztą nie byłaby to pierwsza, ani zapewne ostatnia afera miłosna na szczeblach władzy w historii Siedliska. Fragment schodów zachował się do dzisiaj.

Nierozebrana część schodów Adelajdy jest doskonałym materiałem porównawczym do tego, co zafundował nam w 2016 r. wójt. Odbudowane zgodnie ze sztuką ceglane schody ozdobione kutymi poręczami byłyby niewątpliwie powodem do dumy. Na tym polega rekonstrukcja zabytków w architekturze. Ale w naszej gminie wójt Dariusz Straus lubi dać upust swoim namiętnościom architektonicznym. Znany jest z tego, że osobiście w terenie planuje na żywo. Stosuje unikalną technikę projektowania gestami ręki: „Tu postawimy ławeczkę, a tam wykopiemy jezioro”. Skutki takiego podejścia do architektury widzimy. Zamiast odbudowy historycznych schodów w historycznym otoczeniu, którymi moglibyśmy chwalić się turystom, mamy do czynienia z kolejną zrealizowaną wizją świata według Dariusza, świata upiększonego betonowymi klockami. To już nie tragedia. To prawdziwy dramat.

Aby zakończyć tę filmową opowieść mimo wszystko jakimś optymistycznym akcentem przypomnijmy sobie inną klasykę filmową – tym razem rodzimą komedię genialnego Stanisława Barei. W trzecim odcinku serialu „Alternatywy 4” dozorca Stanisław Anioł (w tej roli doskonały Roman Wilhelmi) do jednej z lokatorek, która zawiesza brązowe firanki mówi: „pani powiesiła brązowe, a ja zielone. I jak to wygląda? Jak gówno w lesie!”. Kto by pomyślał, że zmarły w 1987 r. Bareja będzie tym recenzentem, który najtrafniej odda urok schodów z polbruku w historycznym otoczeniu Siedliska.

Author: dominatura